Na wsi prawie każdy właściciel lub dzierżawca dóbr posiadał browar a piwo sprzedawano w dworskich karczmach. Konsumpcja piwa, produkowanego najczęściej z mieszanki żyta, przenicy, jęczmienia i owsa, kształtowała się w środowisku żołnierski na bardzo wysokim poziomie. Piwo wyrabiane w folwarcznych browarach (mielcuchach), było na ogół napojem słabym, niskiej jakości i o niewielkich walorach smakowych. Lepsze piwo produkowane w miastach (nazwy piw pochodziły od nazw miast).
Niższą rangą żołnierze przedkładali wódkę nad inne rodzaje trunków. Chociaż asortyment wódek był bardzo bogaty, największym powodzeniem cieszyła się prosta gorzałka (prostka). Uchodziła za trunek podlejszy i plebejski, po cichu jednak zapijano się nią w wyższych grupach społecznych, w tym również w kręgach magnaterii. Obok białej prostki pojawiały się wódki gatunkowe: anyżówka, miodówka, kminkówka, wódki owocowe. Lepiej oczyszczona i mocniejsza była wódka biała, zwana okowitką. Prostka nie miała dobrego smaku, gdyż produkowano ją w prymitywnych urządzeniach gorzelniczych. Jej moc nie przekraczała 30 %, miała jednak dla żołnierzy podstawowe zalety, a mianowicie niską cenę i szybki efekt. Mogła być również spożywana w sposób przyspieszający upicie się, na przykład bez zakąski, w połączeniu z piwem etc. Żołnierze wyrabiali wódkę podobnie jak piwo i wino, również w warunkach obozowych. Towarzysze z dywizji Stefana Czarnieckiego ze zboża zagrabionego chłopom sami pędzili gorzałkę.
Historyk obyczajów, Jan Bystroń, napisał o pijaństwie w wojsku” Bywało że wino animuszu dodawało, ale też nieraz siły odbierało i fantazję wojenną; pijaństwo w obozie wnosiło doń czynnik nieobliczalny, nieodpowiedzialny”. Piły wszystkie grupy w wojsku , od naczelnego dowództwa do pospolitych ciurów. Hetman Mikołaj Potocki pod Korsuniem w 1648 r. siedział podobno pijany w karecie, zamiast dowodzić armią, i otrzeźwiał dopiero w niewoli. Jeden z pamiętnikarzy napisał o nim: „wiecej radziło kieliszkach i szklanicach, niżeli o dobru Rzeczypospolitej i całości onej, jakoż w nocy radził o pannach albo dziewkach młodych i nadobnych żonkach, będąc sam w starości lat podeszłych”. Spożycia trunków w wojsku nie zwalczali natomiast lekarze wojskowi. Janusz Abraham Gehema uważał, że wódka chroni żołnierzy przed zmiennymi warunkami pogodowymi i przeziębieniami. Ponadto w różnych epokach wydawano żołnierzom porcje alkoholu, zwłaszcza przed walką, dla stłumienia strach.
Na podstawie T. Srogosz "Żołnierz swawolny. Z dziejów obyczajów armi koronnej w XVII w."