Ubiór przez wieki spełniał wiele funkcji, w tym tę podstawową – chronił ciało przed chłodem. Była to głównie funkcja użytkowa. Ale indywidualizm człowieka doprowadzał do różnicowania przyodziewku, m. in. przez dopasowywanie do kształtów ciała, ozdabianie, używanie szpilek, agraf /zamiast guzików/, pasów, paciorków.
Moda jest jednym z ważniejszych, jak się powszechnie sądzi, sfer życia kobiety. Lektura czasopism, w których głównymi tematami są moda i kosmetyka, zwracanie uwagi na ubiór aktorek, prezenterek – to nie główne, ale ważne sprawy dla dobrego samopoczucia pań. I choć mówi się, że nie szata zdobi człowieka… Nie zdobi, ale zwraca uwagę.
Moda dość szybko ulega zmianom. Współcześnie nawet dwa-trzy razy w roku projektanci proponują nowe fasony, kolory, uczesania, makijaż, biżuterię. Kiedyś zmiany następowały wolniej, więcej czasu zajmowała komunikacja, przekazywanie informacji, a dodać należy, że i tkaniny były bardziej wytrzymałe, a ubrania przekazywano z pokolenia na pokolenie.
Jak ubierały się kobiety pięćset czy czterysta lat temu? W odtworzeniu ubiorów damskich tego okresu nie bardzo pomogą – w przypadku Lublina – zabytki ikonograficzne. Tych bowiem zachowało się niewiele. Można jednak skorzystać z pomocy źródeł pisanych. W księgach miejskich zachowały się testamenty i inwentarze, w tym dotyczące mieszczek lubelskich. To właśnie ten rodzaj źródeł pozwoli opowiedzieć, co nosiły kobiety w Lublinie, w XVI i XVII wieku bogatym i ludnym mieście, utrzymującym kontakty z wieloma ośrodkami Europy i Azji. Przywożono z nich tkaniny – wełniane, bawełniane, jedwabne – w wielu rodzajach, o nazwach dzisiaj zapomnianych, do tego wykonane z cienkiego płótna lnianego, a także futra, np. drogie sobole, cienkie skóry koźlęce, no i rzecz dla kobiet istotna – biżuterię, w tym najcenniejsze – perły.
Podstawowe części ubioru kobiecego to – koszula, kształt, kaftan, kabat, jubka, letnik, delijka, do tego spódnica, a w okresach chłodów – półczamarze, czamara, delia, płaszczyk, katanka, podszywane futrami. No i nakrycia głowy, bowiem ówczesne kobiety musiały mieć ją przykrytą, czepkiem, czasem bardzo ozdobnym bądź czapką. Kolory szat były różne – od wielu tonacji żółci poprzez pomarańczowy, odcienie czerwieni, błękitu, zieleni, brązu po czerń. Ulica lubelska musiała wyglądać barwnie. Trzeba zaznaczyć, że i mężczyźni nosili ubrania w takich kolorach. Kolory bardziej stonowane, określane w źródłach jako brunatne, cymanonowe, barszczowe były charakterystyczne dla tkanin wełnianych (sukien) wyprodukowanych na zachodzie Europy i posiadanie szat w tych barwach świadczyło o zamożności.
Przejdźmy do konkretów w sprawach ubiorów kobiecych. Np. Margareta, czyli Małgorzata, Bąkowa miała letnik kitajczany /czyli jedwabny/ zielony, letnik turecki „żółta nić z czerwoną”, czamarę muchajerową /tzn. wełnianą/ turecką brunatną podszytą szlamami ( tzn. brzuszkami lub bokami lisimi bądź rysimi), czapkę bobrową, płaszczyk aksamitny czarny z felpą ( pluszem) po brzegach i na przodach, kształt /gorset/ aksamitny wiśniowy.
Równie bogatą garderobę posiadała Elżbieta Drexlerowa. W spisach szat po niej pozostałych wymieniono letnik tabinowy /jedwabny/ czarny z atłasowymi rękawami lazurowymi, dwa letniki tabinowe czarne, spódnicę adamaszkową brunatną, czamarę adamaszkową wiśniową podbitą kunami z sobolowym kołnierzem, płaszczyk czarny kanawacowy (jedwabny lub bawełniany), płaszczyk aksamitny lazurowy z kołnierzem sobolowym, płaszczyk atłasowy wzorzysty z wyłogami gronostajowymi , katankę atłasową lazurową ze złotymi pętlicami, szarafan atłasowy błękitny w paski.
I jeszcze jeden przykład kobiecej „szafy”. Chodzi o Konstancję Molawicką, wdowę po rajcy Janie. Miała m. in. trzynaście koszulek / to najczęściej prany składnik garderoby !/ , cztery pary skarpetek, sześć czepków, w tym jeden na czarnej, a drugi na białej jedwabnicy, czapeczkę adamaszkową do sypiania, spódnicę muchajerową zieloną, podszytą białym kirem, do tego jeszcze kilka spódnic z różnych materiałów, w różnych kolorach, delię czarną falendyszową /wełnianą/ lazurowym adamaszkiem podszytą, dołoman /dolman/ ciemnozielony falendyszowy z listwami błękitnymi.
Tkaniny były używane wielokrotnie – np. suknie dla dzieci szyto z materiałów pozostałych po szatach rodzicielskich, szaty przekazywano w legatach majątkowych, przeznaczano nawet na szycie szat liturgicznych.
Autor: Grażyna Jakimińska