Nazwy „ludzie pieniężni”, „ludzie służebni”, „wybrańcy”, „harnicy” znane były w zatorskiem, Oświęcimskiem i na Ziemi Sądeckiej. Określenie „smolacy” występowało wśród ludu i w języku urzędowym na Pokuciu. „Portasze” – w Beskidzkie Ślaskim i na Morawach. „Hajducy”, „stoliczni” – na ziemiach słowackich.

Harnicy byli specjalnie opłacanymi ludźmi do zwalczania zbójnictwa. Z instytucją harników, czyli zbrojnej służby bezpieczeństwa, spotkamy się już roku 1620, kiedy to szlachta zatorska i oświęcimska uchwala dobrowolnie jeden pobór z łanu na wytępienie zbójnictwa. Harnicy nazywani byli również „ludźmi pieniężnymi”, „ludźmi służebnymi”, „żołnierzami górskimi”, „pachołkami  prezydialnymi” lub „wybrańcami.

Nazwa „harnik\" wywodzi od niemieckiego słowa „harnisch\" - zbrojny. Stare księgi rozróżniają harników muszyńskich, lubowelskich, zawojskich i innych.

W laudach zatorskich z nazwą „harnik\" spotykamy się w roku 1649. W Chronografii miasta Żywca u Komonieckiego harnicy występują w r. 1632. W Bieczu w r. 1655 Stadnicki Jan z Jodłówki uchwałą sejmiku uzbroił harników, gotów iść na zbójcę. W Sądecczyźnie Lubomirski, starosta, utrzymywał harników, tak samo jak w Muszynie biskup krakowski.

Ziemia sądecka uchwaliła w r. 1649 na zaciąg harników 3750 zł. W następnych latach musiało być podobnie, skoro w r. 1699 słyszymy o hetmanie i podhetmanim, mających pod sobą 39 harników.

Najważniejszą rolę w zwalczaniu zbójnictwa odegrali harnicy.

Naczelnym zwierzchnikiem harników był z urzędu starosta, jako reprezentant władz bezpieczeństwa, ale niekiedy był nim dygnitarz ziemski, wybrany przez szlachtę na sejmiku.

Do niego należało ustalenie ilości harników, on musiał udzielać podwładnym ogólnych chociażby wskazówek i instrukcji w sprawie zwalczania zbójników, on wreszcie ponosił odpowiedzialność za przebieg i wyniki tego zwalczania. Powaga urzędu starościńskiego, złączonego zazwyczaj z wysokimi godnościami koronnymi i ziemskimi, rozliczne obowiązki stąd wynikające, wreszcie honor i duma rodowa nie pozwalały, by starosta osobiście dowodził harnikami, by „we własnej osobie\" uganiał się za „swawolnym podgórskim chłopstwem\".

Dowodził więc starosta harnikami przez rotmistrzów, poruczników, hetmanów, podhetmanich i dziesiętników.Tak więc na czele harników  stał  rotmistrz,   którym  był zawsze szlachcic. Rotmistrz był z reguły mianowany przez starostę grodowego, czasem przez wojewodę krakowskiego czy innego wysokiego urzędnika albo też wybrany przez szlachtę na sejmiku.

Staroście lub wybranej i upoważnionej przez sejmik osobie przysługiwało prawo zmiany rotmistrza, gdy ten nie wywiązywał się należycie ze swoich obowiązków. Wypadki takie były jednak bardzo rzadkie.

Rotmistrz przed objęciem służby składał przysięgę na ręce starosty bądź osoby wybranej.

Rotmistrz przysięgał „na życzliwe i pilne sprawowanie powinności\", że „pachołków w pełnej liczbie w służbie trzymać, a okupów żadnych, ani bydła, ani grabieży od nikogo brać nie będzie; że prywatną powagą nie będzie wypuszczał pojmanych obwinionych, zbójców ani złodziei; że wszędy, gdziekolwiek potrzeba  zajdzie, z piechotą podąży, bez uciemiężenia włości; że prezydyum całe z własnego żyć będzie żołdu i że pachołków na żadną prywatną usługę nie będzie zażywać, lecz jedynie w celu zapewnienia bezpieczeństwa ziemi\".

Rotę tej przysięgi rozszerzono w r. 1687 w ten sposób, że rotmistrz miał stawać z ludźmi, gdy ktokolwiek ze szlachty dał znać, że pozostaje w niebezpieczeństwie, i że nie będzie od nikogo zależny, tylko od ziemi.

Kontrola nad rotmistrzem polegała na tym, że był on obowiązany do prezentowania, czyli „okazowania\" harników przed starostą. Prezentacja taka odbyć się musiała co najmniej raz w roku, ale są wskazówki, że niekiedy „okazowanie\" odbywało się co miesiąc. Przy tej okazji wpisywano do ksiąg grodzkich rejestry harników. Najwięcej takich rejestrów dochowało się w. aktach grodu sądeckiego.

Zastępcą rotmistrza był porucznik, również ze stanu szlacheckiego. Rotmistrz i porucznik nie pełnili swych funkcji honorowo. Otrzymywali oni płacę z sumy uchwalonej na walkę ze zbójnictwem.

Właściwym dowódcą harników był hetman, człowiek chłopskiego pochodzenia. Musiał to być osobnik rzutki, energiczny, odważny, orientujący się dobrze w terenie i znający doskonale zwyczaje zbójników. Na nim niewątpliwie spoczywał główny ciężar zwalczania zbójników, organizacji pościgu.

Jego bezpośrednim pomocnikiem był podhetmani. Hetman i podhetmani rozpoczynali zapewne swą karierę od zwykłego harnika. Stanowiska swoje mogli piastować po wiele razy. W szeregach harników są nadto dziesiętnicy.

Z dochowanych rejestrów wiemy, że skład harników się zmieniał, jednak część tych samych nazwisk pojawia się bardzo często. I tak: Kazimierz Dybiec, Jędrzej Kucia, Wojciech Wąchała, Bartłomiej Kuziel, Walenty Kurzeja, Adam Kwit i Szymon Bieniek pełnią służbę harników w pow. sądeckim w latach 1734 i 1736, względnie w  1736 i 1740.

Wśród harników natrafiamy nieraz na kilku braci lub bliskich krewnych. W r. 1736 są harnikami: Józef Kuziel, Michał Kuziel i Bartłomiej Kuziel, Jan, Tomasz i Walek Kurzejowie, trzech Wąchałów - Jędrzej, Józef i Wojciech i dwóch Bieńków - Szymon i Michał. Podobnie w r. 1740 występuje czterech Kuzielów: Józef - podhetmani, Jędrzej, Wawrzyniec i Bartłomiej, dwóch Kurzejów - Sebastian i Walenty i dwóch Kuligów - Matias i Bartłomiej. W r. 1755 mamy wśród harników trzech Śliwińskich - Ignacego, Jana i Maksyma oraz dwóch Swalów - Fabiana i Wojciecha. W roku 1746 spotykamy czterech Antków - Kazimierza, Jacka, Tomasza i Marcina.

Przy rekrutacji harników dobierano chętnie braci lub krewnych i  próbowano w ten sposób zestawić grupę możliwie już zespoloną czy to więzami pokrewieństwa, czy też terytorialnymi (pochodzenie z kilku   sąsiadujących ze sobą i utrzymujących dobre stosunki wsi). Pozwalało   to   żywić większe zaufanie do zebranego zespołu i wpływało korzystnie na jego gorliwość i bitność. Dążeniem rotmistrzów było dalej zaciąganie ludzi wypróbowanych w walce ze zbójnikami i stabilizacja oddziału harników, o czym świadczy występowanie w rejestrach po dwa i trzy razy tych samych nazwisk. Ludzie ci stanowili trzon oddziału ze względu na swoje doświadczenie.

Rekrutację harników przeprowadzał hetman na podstawie tzw. listów harniczych, wystawianych przez starostę. Hetman zapewne udawał się na wieś i tam przy pomocy miejscowego wójta lub pisarza werbował ochotników, później szedł do wsi następnej, dopóki nie skompletował oddziału.

Harnicy musieli pochodzić co najmniej z kilku wsi. Jest wręcz wykluczone, wziąwszy pod uwagę stan zaludnienia ówczesnych osad, aby mogli oni pochodzić tylko z jednej lub dwóch miejscowości (aczkolwiek byłoby to na pewno bardzo pożądane).

Na 30 harników dla obrony pow. bieckiego w 1679 roku dwudziestu harników jest z pow. bieckiego a dziesięciu z pilzneńskiego.

Część harników rekrutowała się z byłych zbójników, którzy po otrzymaniu glejtów od swojego pana gorliwością w ściganiu dawnych towarzyszy próbowali okupić swoje winy. Inni szli zwalczać zbójników z zemsty w sytuacjach, gdy zbójnicy napadli na ich dom, rodzinę. Niektórzy harnicy  podejmowali pościg za zbójnikami z czystej chciwości, zysku z żołdu oraz obłowienia się zbójnickim łupem – zwłaszcza, że żołd przeznaczony dla harnika był niski.

Szczegółowe dane co do płacy harników znajdujemy w Dziejopisie żywieckim. Od 1708 roku miasto Żywiec i wsie państwa żywieckiego miały składać się co roku po 1196 zł na utrzymanie 11 harników. Z sumy tej ordynowano dziesiętnikowi po trzy złote tygodniowo. Licząc 52 tygodnie w roku dziesiętnik otrzymywał 156 zł rocznie, zwykły harnik 104 złote. Dziesięciu harników otrzymywało rocznie 1040 zł, co z płacą dziesiętnika (156 zł) daje 1196 zł. Rachunek się zgadza co do grosza.

Dawali się harnicy we znaki ludności wiejskiej popełniając rozliczne nadużycia przy szukaniu zbójników po domach. Znała ich szlachta dobrze od tej strony, gdyż laudum zatorskie z r. 1624 postanawia, że dowódcy harników winni baczyć, by ci „żadnych krzywd, szkody, przykrości ludziom, chodząc za zbójcami, szukając ich i w domach biorąc, nie czynili\". Stosunek ludności wiejskiej i miejskiej do harników siłą rzeczy musiał być negatywny.

Nie będzie to nas dziwiło, gdy zważymy, na jakie wyczyny pozwalali sobie oni w stosunku do chłopów i mieszczan. W roku 1632 harnicy starosty lanckorońskiego Zebrzydowskiego, któremu szlachta zatorska i oświęcimska zleciła obronę przed zbójnikami przybyli do państwa żywieckiego zapewne w poszukiwaniu zbójników.

Zatrzymali się w Żywcu i tam „w kamienicy Macieja Kantorowskiego popili się na winie, gdzie hałas i gwałt czynili, bowiem tegoż Macieja Kantorowskiego naprzód ubili i skrwawili, aż uciekł do Krzysztofa Mrzygłodowicza, pisarza miejskiego, za którym tamże wpadli i tego pisarza przy Księzach dwu utłukli i pałaszem w głowę uderzyli. Nadto Mateusza Regulusa, wójta, i Sebestiana Miodonę, burmistrza, i inszych sąsiadów na zabicie bili i rąbali, przez co wielki tumult i gwałt w mieście się stał, nie będąc jeszcze takiego nigdy\".

Nie dość jednak tego. Ci sami harnicy  „na Juszczynie w karczmie będąc, choć ich częstowano, a oni uczyniwszy hałas, w którym ludzi siedmioro do śmierci zabili, jako to Stanisława Juraszka, Pawła Wrzeszczka, Walentego Hyrę, Błażeja, Szymona i Piotra Sygutów, także białogłowę Jadwigę Sygutównę\".   Czy i  jaką karę ponieśli harnicy,   Komoniecki  nie pisze. Podaje on tylko, że starosta lanckoroński wypłacił  rodzinom zabitych po 42 zł za głowę.

Harnicy nie cieszyli się więc sympatią ludności; zbójnicy zaś uważali ich za swoich najgorszych wrogów. Zbójnicy unikali na ogół rozlewu krwi, lecz harników zabijali bez litości. Napadnięci, gdy nie mogli uciekać, bronili się do upadłego.

Ślady tego znajdujemy w aktach sądowych. I tak w r. 1654 zbójnik Fedor Sieńczak oskarżony jest nie tylko o rozbój, ale „także o zabicie Piotra Krainiaka ze wsi Jastrzębika, na ten czas harnika\". Wysłuchawszy oskarżenia Sieńczak zeznaje: „...prawda, żem rozbijał przez ten rok przeszły po różnych drogach, ludzi, domy nachodząc i z towarzystwem,   o których  niżej  powiem, ale co strony Piotra harnika, tegom nie zabił, tylko drugi towarzysz Iwan Mrozik alias Kuczyszak broniący się, gdy nas harnicy ci muszyńscy naśli aby nas pojmali do Łosia\".

Andrzej    Koczka    zeznaje    przed    sądem    muszyńskim w r. 1649, iż słyszał od zbójników, „że dotąd nie przestaną zbijać, póki stolicznych nie wykorzenią. Nienawiść do stolicznych jest tu tak wielka, że  „wykorzenienie\"  ich staje  się głównym celem „zbijania\"

Działalność harników polegała na patrolowaniu przez poszczególne „dziesiątki\" określonego z góry terenu, co mogło w pewnym stopniu wpłynąć na pohamowanie napadów, oraz na tropieniu i chwytaniu zbójników, o ile możności żywcem.

Złapanego żywcem zbójnika harnicy odstawiali do najbliższego lub wyznaczonego miasta, gdzie odbywał się sąd i egzekucja. Zastrzelonemu w czasie ucieczki ucinali harnicy głowę i prezentowali ją staroście. Wypadek taki z r. 1706 opisuje Komoniecki.

Podobne zdarzenie miało miejsce w r. 1712, kiedy to harnicy cieszyńscy zabili w pościgu strzałem w oko zbójnika Błażka Gawlika z Soli. Odciętą głowę prezentowali staroście żywieckiemu, który kazał zakopać ją pod szubienicą.

Źródło: www.fundacjazbojnickiszlak.pl

Kontakt

KRS:0000370027, NIP:6772355031, REGON:121428276
Adres: ul. Spiżowa 17 , 30-142 Kraków
Tel: 695 757 667
konto bankowe: Volkswagen Bank 64 2130 0004 2001 0549 3184 0001