9 listopada 1673 roku jazda polska stanęła w szyku bojowym o pół strzelenia z działa od wałów nieprzyjaciela. Husejn pasza ze swą armią stacjonował pod Chocimiem od połowy lipca. Założył obóz w starych okopach polskich, w których w 1621 roku przez sześć tygodni Polacy pod wodzą Chodkiewicza i Lubomirskiego odpierali ataki przeważających sił tureckich. Miejsce to było doskonałe do obrony. Od wschodu obozu bronił Dniestr, od północy i południa głębokie jary o urwistych i stromych zboczach. Od zachodu - jedynej dostępnej strony, Turcy wznieśli silne umocnienia w postaci fosy i wału. Wokół stojącego w centrum obozu Husejna paszy zgromadzone były namioty jazdy (spahisów), zagrody dla koni oraz kuchnie. Z przodu stała piechota, a za nią artyleria. Posiłkowe wojska wołoskie stały, oddzielnym obozem, na południe od swych tureckich sprzymierzeńców. Ułatwiło im to później, w toku bitwy, przejście na polską stronę. Przez Dniestr (za swoimi plecami) przerzucili Turcy most pontonowy dla lepszej komunikacji z zamkiem kamienieckim. W tak ufortyfikowanym obozie stała 30-tysięczna armia osmańska, która w razie potrzeby mogła liczyć na 10-tysieczne posiłki z Kamieńca Podolskiego.Tego dnia (9 listopada) nie doszło do większych walk. Skończyło się tylko na harcach (najlepsi szermierze polscy potykali się wręcz ze spahisami).
10 listopada Polacy opuścili stanowiska i ostrzelawszy obóz turecki z dział, przypuścili pierwszy szturm. Po południu tabor turecki z wozami i jucznymi wielbłądami przeszedł przez most na lewą stronę Dniestru. W tym czasie przed obóz osmański wyjechali spahisi (jazda turecka), ale szarża husarii rozbiła kontrnatarcie. Wówczas Wołosi w sile 5 tysięcy pod wodzą hospodara Grzegorza Ghica opuścili swe stanowiska, a sam hospodar poprosił Sobieskiego o opiekę (zdradzając tym samym swych tureckich sojuszników i przechodząc na stronę Rzeczypospolitej).
11 listopada po całonocnej śnieżycy Polacy znowu ruszyli do natarcia. Po morderczym ogniu artyleryjskim koncentrującym się przede wszystkim na tureckich wałach w osmańskie umocnienia wdarła się polska piechota. Spahisi, nie mogąc w tym tłoku rozwinąć szyków, próbowali kontruderzenia, ale zastąpiły im drogę lekkie chorągwie polskie wsparte husarią Stanisława Jabłonowskiego, które po krótkiej walce wbiły się klinem do obozu tureckiego. Właściwie było już po bitwie. Ostatnim aktem rozpaczy zniesionej ze szczętem armii Wielkiej Porty było uderzenie namiestnika Bośni Sulejmana paszy wprost na orszak Sobieskiego. W tym momencie jednak runęły na Bośniaków cztery chorągwie husarii i starły w pył ostatnia szarżę turecką. Po bitwie zaczął się pogrom ściganych niedobitków. Uciekających nie wpuszczono bowiem do Kamieńca z powodu braku żywności. Lekkie chorągwie polskie, oraz chłopi i opryszkowie zebrani niedaleko Chreptiowa dokończyli dzieła. Husejn pasza wprawdzie uszedł pogromu, ale wróciwszy do Istambułu otrzymał od sułtana jedwabny sznur (na którym miał się powiesić).
Fragment "W stepie szerokim" czyli prawdziwe Dzikie Pola, suplementu do sytemu autorstwa A. Łukasiaka i J. Komudy.