W swojej pracy pt. "Smoleńsk 1632-1634" D. Kupisz podaje iż "Dopiero w 1629 roku sformowano pierwszy regiment piechoty niemieckiej, złożony niemal wyłącznie z poddanych Zygmunta III, którym dowodził oberster Reinhold Rosen. W 1633 roku, wobec trudności z werbowaniem obcokrajowców powrócono do tej koncepcji. (...) Przy werbunku obowiązywał tzw. system "wolnego bębna", w którym dowódcy poszczególnych kompanii zaciągali ochotników w wyznaczonych miejscach im dobrach królewskich i duchownych. Na przykład oficerom królewicza Kazimierza Wazy wyznaczono na ten cel ekonomie brzeską i kobryńską. Pułkownik gwardii królewskiej Reinhold Rosen zaciągał w województwie krakowskim, przy czym list przepowiedni zalecał mu nabór "ludzi szlacheckich", co było możliwe jedynie w odniesieniu do tzw. szlachty gołoty."
W opracowaniu "Drobna szlachta podlaska w wojskach radziwłłowskich w XVII w.' P. Rudnicki podaje przykład zaciąg pułku dragonów w 1650 r. gdzie w 700 oddziale służyło 200 szlachciców. Ponadto K. Łopatecki w "Disciplina militaris w wojskach Rzeczypospolitej do połowy XVII w. cechą charakterystyczną dragonii, odróżniającą ją od jednostek pieszych była obecność szlachty w oddziałach. Wynikało to z wyższego - niż w oddziałach pieszych - prestiżu dragonów. Jako przykład podaje wypowiedź z pamiętnika Patryka Gordona " Jako były chorąży szwedzkiej dragonii nie mogłem mimo najszczerszej chęci do służby polskiej zezwolić na przeniesienie do piechoty w tej samej godności."
W roku 1651 "Przed wyruszeniem do obozu szlachta ziemi przemyskiej odbyła swój własny osobny sejmik i w ten sposób zorganizowała swoją mobilizację, że mianowała sobie dwóch pułkowników, jednego do jazdy, drugiego do piechoty, złożonej z samej drobnej szlachty, podzieliła się na chorągwie, z których żadna nie miała liczyć więcej niż 100 ludzi, wybrała strażnika, oboźnego i siedmiu rotmistrzów, z czego by wypływało że wyruszyła w pole tylko w siedem chorągwi, a więc 700 ludzi" wspomina Władysław Łoziński w "Prawem i Lewem - obyczaje na Czerwonej Rusi w pierwszej połowie XVII wieku" na podstawie aktów grodzkich przemyskich.
Jest to kolejne źródło potwierdzajace jak "zagospodarowano" drobną szlachtę, posiadającą niewielki spłachetek ziemi ale nie posiadającą wierzchowców. W świetle powyższego chyba trzeba by zweryfikować obiegową opinię jakoby dyshonorem dla szlachcica była służba w piechocie.
W tym miejscu warto wspomnieć że szlachta gołota (bez ziemi) nie miała obowiązku stawania w pospolitym ruszeniu (obowiązek ten dotyczył tylko posiadaczy ziemskich). Tak więc wszystko składa się w logiczną całość, jesli chcesz służyć w wojsku a nie masz konia, zaciągasz się do piechoty lub dragonii. Druga opcja, zaciągasz się do pocztu jazdy narodowego autoramentu na czeladnika gdzie wierzchowca pożycza ci Towarzysz (wystawca pocztu). Stąd liczny udział drobnej zagrodowej i bezrolnej szlachty w wojsku. Nie zawsze w kawalerii. Szlachta zagrodowa służyła w regimentach pieszych.
Opracował: Maciej Waligóra